top of page
  • ZdjÄ™cie autoramartasiezmienia

PODSUMOWANIE #5


Gdy ponad 5 miesięcy temu powzięłam pełną entuzjazmu decyzję, że najwyższy czas na zmiany oczami wyobraźni widziałam siebie po tej cudownej metamorfozie. I daleka byłam od przekonania, że stanie się to w kilka miesięcy i będę mogła z dumą cieszyć się z rewelacyjnych efektów. Nie podejrzewałam jednak, że będzie tak ciężko... Pierwsze 2 miesiące centymetry i waga spadały ładnie, ale od pewnego czasu idzie to wszystko jak "krew z nosa". I żeby nie było niedomówień cały czas walczę: regularnie ćwiczę, albo aktywnie spędzam czas i pilnuję tego co jem. Waga skacze a cm prawie stoją. W takim tempie to schudnę do swojej emerytury...

Tarczyca... To wielka przeszkoda moich zmian. Ale nie dam się jej pokonać. Po ostatniej wizycie u endo (jestem po operacji wycięcia guzów i całej tarczycy) troszkę się podłamałam. Wyniki dalej kiepskie. "Jest pani bardzo oporną pacjentką" - usłyszałam. Leki nie działają jak trzeba, chociaż miało być zupełnie inaczej. Wyniki mam gorsze niż ludzie z Hashimoto i wg mojego lekarza nie wiadomo dlaczego tak się dzieje. Udało się wprawdzie zmniejszyć TSH z 37 na 16 i nawet uważałam, że to wielki sukces i jest się z czego cieszyć, ale od lekarza usłyszałam "cieszyłbym się jakby było 10"... Gdy mówię o tym, że jak trudno mi schudnąć to odpowiada "nic dziwnego przy takich wynikach". Czyli wychodzi na to, że przynajmniej wbrew wszystkiemu nie tyję. I to aktualnie chyba należałoby uznać za sukces w moim przypadku :) Walczę dalej!!!!

Zastanawiam się czasem czy może powinnam starać się jeszcze bardziej, jeszcze dokładniej pilnować kalorii i makro, oraz częściej ćwiczyć. Może za mało się staram? Czy nie jest prawdą, że zawsze można dać z siebie więcej?

Nie jest łatwo, bo chciałabym w końcu zobaczyć efekty wizualne i poczuć satysfakcję spoglądając w lustro. Na razie jeszcze daleka droga do tego. Rozczarowanie całą sytuacją "zagłuszam" myślami o tym, co udało mi się osiągnąć w przeciągu tych 5 miesięcy - moja małe wielkie sukcesy. Trochę tego nazbierałam:

- nie palę już 7 miesiąc i czuję się z tym świetnie

- ciągnie mnie do aktywności i próbuję rzeczy o których do tej pory nawet bym nie pomyślała. (np biegowy trening funkcjonalny na Agrykoli)

- zdecydowanie poprawia się moja kondycja i wytrzymałość

- zaczynam sobie wyznaczać cele sportowe - w przyszłym roku chciałabym wziąć udział w biegu na 5 km

- zwiększyłam świadomość tego co jem, co jedzenie mi daje, gdzie znajdę właściwe składniki odżywcze

- straciłam 62 cm w obwodach

- zrzuciłam 9 kg wagi...

I wiem, że podjęta przeze mnie walka jest słuszną decyzją i nie mogę się poddać. Muszę walczyć dalej, bo przecież chcę zobaczyć "zdrowszą i szczęśliwszą" wersję siebie:) Trzymajcie kciuki kochani <3 Dziękuję za motywację i wsparcie - przede wszystkim mojemu A. Kocham Cię <3

I myślę, że na koniec dzisiejszego wpisu idealnie pasuje cytat znaleziony gdzieś w sieci:

Nigdy nie rezygnuj z osiągnięcia celu tylko dlatego, że jego osiągnięcie wymaga czasu.

Czas i tak upłynie!

[H. Jackson Brown Jr.]

34 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page