W Nowy Rok weszłam z mocnym postanowieniem, że to mój rok zmian, że tym razem nie dam ciała i zwyczajnie się nie poddam, nie ulegnę starym nawykom i zwyczajom. Ale niby dlaczego ten rok miałby być inny niż zawsze? Założyłam tego bloga kilka lat temu i już wtedy miałam osiągnąć sukces. Byłam zmotywowana do działania i pełna energii. Po raz kolejny to czuję i po raz kolejny wierzę, że to już ostatni mój początek... Ale jednocześnie bardzo się boję...
Tyle wspomnień kołacze się w głowie. Tyle lęków związanych z tym, że już tyle razy próbowałam, ale nie osiagnęłam długotrwałego efektu i doskonale znam cały proces. Zaczyna się energetycznie. Startuję z mocnym przekonaniem, że tym razem na pewno się uda, schudnę i będę dumna. Zaczynam wprowadzać zdrowe odżywianie i efekty widzę na wadze i w obwodach. Potem dokładam do tego ćwiczenia w domu, aqua aerobic, spacery, próbuję biegać, jeżdżę na rowerze. Jestem dumna i przepełnia mnie energia. Staję na wadzę, a ona ani drgie. No chyba, że do góry. Myślę sobie, że to chwilowy zastój. Po 2 tygodniach staję znowu, a tu 1 kg więcej. Myślę sobie, że coś jest nie tak. Pewnie coś robię źle, ale na razie trwam w swoich postanowieniach. Stoję w kuchni i gotuję zdrowe rzeczy, pakuję do pudełek żeby zabrac do pracy. Nie rezygnuję też z ćwiczeń. Staję na wadze, a tu nic dobrego się nie dzieje. Waga stoi. Po pewnym czasie zniechęcam się i wracam do starych nawyków. Po co mam się starać jak nie ma efektów? Po jakimś czasie zapominam co to ruch i zdrowe odżywianie. Zaczynam tyć. Przybieram na wadze dużo więcej niż przed odchudzaniem i tak w kółko.
Czy tym razem też tak będzie? Za każdym razem jak mam stanąć na wadze to się boję, że to już ten moment kiedy waga stanęła, chociaż nie schudłam aż tak dużo.
Jak do tej pory schudłam 8 kilo... Czy będzie ciag dalszy? Trzymajcie kciuki i mam nadzieję, że tym razem się nie poddam.
BĄDŹCIE ZE MNĄ!!!