top of page

EMOCJE, MÓJ NAJWIĘKSZY WRÓG

  • Zdjęcie autora: martasiezmienia
    martasiezmienia
  • 3 kwi 2017
  • 2 minut(y) czytania

Kryzys otula mnie swoją kołderką, zwątpienie rozkłada poduszkę, rozczarowanie przynosi herbatkę, a słabość podtyka loda czekoladowego. Nic tylko położyć się wygodnie i odpuścić. Na razie zwycięża jednak rozsądek i resztki silnej woli. Gdyby nie to już bym pławiła się w uczuciu porażki, jakże niesmacznym. Obiecałam sobie przecież, że tym razem będzie inaczej i się nie poddam...

Gdy przypomnę sobie, jak wiele miałam energii i motywacji do działania jeszcze tydzień temu... Ile radości z moczenia dupki w basenie, gdy instruktor krzyczy "jeszcze tylko 36 powtórzeń"... ile pozytywnych emocji w chwilach, gdy pokonywałam własne słabości... Ile zawziętości w dążeniu do celu... to nie poznaję siebie z dzisiaj... Skąd brałam tę siłę?

Czasem odnoszę wrażenie, że moja walka jest nierówna. Ja jedna ze swoją silną wolą i motywacją przeciwko wszystkim przeciwnościom losu i upierdliwym emocjom. To one piętrzą się na stosie jak nie uprasowane ciuchy i czekają na swoją kolej... Najpierw złość, potem żal, smutek, rozczarowanie, niepewność... A ja się temu poddaję, aczkolwiek jeszcze walczę. To dla mnie fenomen. Czuć się pokonaną, a nie składać broni. Jestem tak zła, że mam ochotę rzucić to wszystko w cholerę, a jednocześnie tak zdeterminowana na osiągnięcie sukcesu, że nie odpuszczam. Nie sądziłam, że te emocje mogą działać wspólnie. Zazwyczaj poddawałam się przy pierwszym rozczarowaniu albo złości. W zależności co pierwsze przyszło...

Dzisiaj jeszcze walczę, albo ujęłabym to inaczej... Dzisiaj się jeszcze nie poddaję, bo z walką ma to niewiele wspólnego. Rozkłada mnie brak efektów. Od kilku tygodni waga i centymetry stoją w miejscu. W sumie można by się było cieszyć, że nie rosną. Ale jakoś dzisiaj nie potrafię... Wiem, że jutro będzie nowy dzień, nowe siły i nowe chęci :) Przynajmniej mam taką nadzieję, a jak to mówią, nadzieja umiera ostatnia...

I niby wiedziałam, że zastój może się pojawić... I niby wydawało mi się, że jestem na to gotowa... A jednak emocje znowu wzięły górę. Jeszcze cichy głosik z tyłu głowy mi mówi "Marta będzie dobrze, tylko się nie poddawaj. Rób po prostu to, co masz robić i będzie git" i ja mu wierzę... :) Nawet nie wiecie jak bardzo :)

Trzymajcie kciuki kochani !!! Mocno!!! :)))

I niech moc będzie ze mną :) I z Wami również :)

Comments


bottom of page