top of page
  • Marta SiÄ™ Zmienia

NIEIDEALNIE, ALE NORMALNIE


Odkąd zaczęłam swoją przygodę z wprowadzaniem zmian do swojego życia coraz częściej zaglądałam na różne strony, profile, blogi związane ze zdrowym odżywianiem i aktywnym stylem bycia. Przeczytałam całe morze artykułów na temat zawartości białka w różnych produktach, zapotrzebowania kalorycznego i przeliczania kalorii, przyśpieszania metabolizmu, komponowania posiłków, bieganiu, treningach biegowych itp. Byłam tym na prawdę zainteresowana. Zdobywałam coraz więcej wiedzy i czułam się pewniejsza w tym co robię. Obecność na różnych grupach sprawiła, że miałam okazję poznać sportowców z pasją, dietetyków z zaangażowaniem i takich samych ludzi jak ja, którzy nie zawsze wiedzą jak, gdzie i kiedy, ale walczą, czytają, pytają i próbują...

Im bardziej się wczytywałam w profile osób, którzy walczą jak ja, czy osób, które prowadzą blogi o sporcie, bieganiu i życiu jedno zaczęło wybijać się na pierwszy plan. Oni nigdy nie muszą się zmusić do zdrowego posiłku czy pójścia na fitness czy trening. Zawsze mają mnóstwo energii, którą mogą wyładować tylko na zajęciach sportowych, bo bez tego już nie czują się spełnieni. Biegają z treningu na trening, bo przecież jak się chce to można - i zawsze z uśmiechem na twarzy. Oczywiście, że chcieć to móc, ale nie zmienia to postaci rzeczy, że łatwo nie jest.

Walka z nadwagą to ciężka harówka.

Najtrudniejsze na początku to brak jakiejkolwiek wiedzy i posługiwanie się stereotypami. Człowiek błądzi i popełnia tysiące błędów chociaż jest przekonany, że działa dla swojego zdrowia i wyglądu wierząc we wszystko co słyszał od dawna. Najbardziej chyba znane mity na temat odchudzania to, że ziemniaki tuczą, chleba jeść nie wolno, im mniej zjemy tym lepiej, a kolacja tylko do 18 :) Życie zweryfikowało moją wiedzę i na pewno jestem mądrzejsza od tej Marty sprzed roku, ale wciąż się uczę. Ważne jest to co jemy, ale również jak to komponujemy :)

Samo zdrowe odżywianie nie wystarczy chociaż jest podstawą. Niektórzy twierdzą, że 70% szczupłej sylwetki to dieta (zdrowe odżywianie, a nie głodówka) a tylko 30% to aktywność. I właśnie o tej aktywności...

Pewnie nie tylko ja napatrzyłam się w necie na różnych grupach i profilach na te wszystkie jędrne tyłeczki w markowych leginsach, uśmiechnięte twarze w szatni w siłowni prężące z uśmiechem swe ciała przed lustrem z podpisami w stylu "kto ze mną", "a Ty jaki trening masz za sobą", "Trening moje życie". I w wielu przypadkach tak pewnie jest, ale nie w moim.

Prężyć sobie mogę, ale na pewno nie jędrny tyłek ;) i kochani nie przemawia przeze mnie zazdrość ani nic w tym stylu. Po prostu czasem brakowało i brakuje mi takiej osoby, której też by się nie chciało, która musiałaby się zmusić do ćwiczeń czy wyjścia na bieganie. Która pokazałaby mi, że to całkiem normalne, że czasem się nie chce i nie oznacza to, że pragnę za mało lub zdrowie jest dla mnie nie ważne. Brakowało mi kogoś, kto tak jak ja próbuje ale nie zawsze mu wychodzi. Która przechodzi kryzys, walczy z porażką, podejmuje wyzwania i ćwiczy przez łzy. Kto zrozumie, że ja też bardzo tego pragnę, ale się potykam. Potrafię się wyłożyć jak długa na prostej wydawałoby się drodze. Szczególnie bolesne jest to w chwili gdy wszystko idzie dobrze. Wpadasz w rytm posiłków i treningów, waga i obwody spadają, nastrój się poprawia i nagle... Nie wiadomo skąd... Leżę.... Walczysz przez wiele miesięcy a przez kilka tygodni możesz to zaprzepaścić. Wyrzuty sumienia i złość to dominujące wtedy uczucie. Wiecie jak trudno się wtedy podnieść?

I powiem Wam, że to też jest walka. To element, który być może będzie mi już towarzyszył do końca. Może się zdarzyć tak, że nigdy nie stanę się tą osobą która pręży swoje cudne ciało przy sztandze z dopiskiem "Moja miłość". Ważne jest jednak to, by się nie poddać. Chciałabym bardzo, żeby te moje zmiany były tylko przyjemnością, żebym na trening leciała na skrzydłach, a rezygnacja z ptasiego mleczka nie urastała do walki o życie ;) Ale muszę jednak zaakceptować fakt, że jest to "chcenie", które może nigdy się nie spełnić. Na domiar złego ma siłę negatywną, która źle na mnie oddziałuje. Bo jak mogłoby inaczej? skoro bardzo bym chciała, a nie mam to wynik jest ujemny. Dlatego ważne jest to, żeby zaakceptować siebie taką jaką jestem. Na razie aktywność fizyczna to żadne wielkie love, ale... przynajmniej flirtujemy :)

Kochani! Pamiętajcie, że nie zawsze musi być idealnie. Ważne, że po prostu się dzieje. Raz lepiej, raz gorzej - jak w życiu :) Każdy ma potknięcia, gorszy dzień, brak chęci na wszystko... Ale walczymy do końca :)))

42 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page