top of page
  • Marta Się Zmienia

DOBRY ENDOKRYNOLOG TO SKARB - ja go właśnie znalazłam


Macie tak, że przywiązujecie się do lekarzy? Ja tak mam. I choć od dłuższego czasu zastanawiałam się nad zmianą to dopiero teraz stała się ona faktem. I absolutnie nie żałuję. Chociaż może żałuję jednego. Że tak długo z tym zwlekałam. Jedyny mankament to finansowy, bo do tej pory korzystałam z endokrynologa na NFZ, a teraz prywatnie.

DAWNY GABINET

Wizyta zazwyczaj trwała maksymalnie 5 minut. Ale to naprawdę w porywach. Zazwyczaj 3 minuty. Był duży przerób.

Pacjenci zapisywani np. na godzinę 15:06 czy 12:03. Na początku myślałam, że to pomyłka jakaś… Wizyta ustalona na 3 minuty? Czujecie? To prawie jak konkurs „kto najszybciej wyjdzie z gabinetu”. Czasami wydawało mi się, ze nie zdążyłam usiąść jak już wychodziłam. Szybkie zerknięcie na wyniki, "pomacanie" szyi, ustalenie nowych (większych) dawek leku i koniec. Nie ma co się rozsiadać wygodnie. Równie dobrze "sprawę" mogłabym załatwić w drzwiach. Przecież i tak nie porozmawiamy. Chociaż nie jeden raz próbowałam. Na moje stwierdzenie „panie doktorze bardzo źle się czuję” odpowiedź była równie szybka jak wizyta „przy takich wynikach to nic dziwnego. Do widzenia”. I jeśli miałam szczęście to zapisałam się na kolejną wizytę za 3 miesiące. Jeśli miałam szczęście – to trzeba podkreślić.

Najgorzej było, jeśli w trakcie tych szczęśliwych trzech miesięcy wyniki się znacznie pogorszyły. Tak jak to było jeszcze niedawno. TSH mi skoczyło z 16 do 100, gdzie norma to ok. 4. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, bo oczywiście nie było szans by się dostać do mojego SPECJALISTY. Takich sytuacji było całe mnóstwo.

NOWY GABINET

Jakież było moje uradowanie jak od nowej pani doktor wyszłam po godzinie. Wytłumaczyła mi wiele kwestii – włącznie z wprowadzeniem szkicu jako narzędzia, które najlepiej ukaże wszystkie zależności. Rozrysowała mi wszystko, uspokoiła, wysłuchała, doradziła, wsparła dobrym słowem i uśmiechem. Nawet dała mi swój prywatny numer telefonu „jak będzie się coś źle działo to proszę dzwonić”. Szok! Można? Można

Od razu czuję jakbym zdrowiała :)

Wydawało by się, że to nic wielkiego okazać zrozumienie i trochę empatii. Od operacji byłam niespokojna, bo ciągle coś było nie tak, a lekarz nie miał czasu na rozmowę. Dziś jestem spokojniejsza, bo wiem na co zwracać uwagę, co mi może pomóc, a co zaszkodzić. Gdyby ktoś poświęcił mi choć trochę swojej uwagi na początku mojej walki z niedoczynnością może czułabym się o wiele lepiej. Dla mnie sytuacja była o tyle trudna, że z bardzo wysokiej nadczynności wpadłam w wysoką niedoczynność. To tak jakbym ze szczytu góry skoczyła na samo dno oceanu…

Lecz dzisiaj złapałam nowy wiatr we włosy. Pomału odzyskuję swoją dawną energię.

I to jest cudna zmiana na plus.

Życzę Wam wiele zrozumienia i uważnych słuchaczy :)

To tak niewiele, a jak wiele może zmienić <3

24 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page