top of page

JESTEM SŁABA, BO ZNOWU ZAWALIŁAM

  • Zdjęcie autora: martasiezmienia
    martasiezmienia
  • 27 kwi 2017
  • 3 minut(y) czytania

Ostatnie 3,5 miesiąca to okres pełen zmian, przemian, energii, działania, uśmiechu, satysfakcji, dumy i szczęścia. I zdążyłam się już do tego przyzwyczaić. Naiwnie myślałam, ze tak po prostu już będzie. Zmieniam swój świat, który odtąd będzie taki poukładany, pełen sukcesów i spełnionych celów. Już zawsze będę się trzymać zdrowych nawyków żywieniowych a trening na stałe wpisze się w mój plan dnia, bo przecież "bez treningu dzień stracony".

Może za bardzo napatrzyłam się na te wszystkie grupy motywacyjne o życiu fit, gdzie babeczki wstawiają swoje uśmiechnięte zdjęcia w nienaturalnych pozach z dopiskiem "trening sam się nie zrobi", albo wstawiają ćwiczenia/udostępniają, bo przecież "musi być ogień", "ciśnij" i "zrób formę na lato". Te wszystkie zdjęcia cudownych metamorfoz, gdzie dziewczyny dokonują prawie niemożliwego, bo "wystarczy tylko chcieć". Wszyscy tacy uśmiechnięci, ambitni i konsekwentni. Działają dzień po dniu, bo przecież teraz trening to codzienność i czysta przyjemność. Wszystko przychodzi im tak jakoś lekko i łatwo. Nikt nawet nie wspomina, że nie chciało mu się wstać z łóżka, albo, że nie ma na nic ochoty. Wszystkim wychodzi, a ja wpadłam w czarną dziurę i nie mogę się wygrzebać.

Kryzys... Który trwa już dokładnie 17 dni w trakcie których nie zrobiłam ani jednego treningu... Nie liczę kalorii, a makro na pewno się nie zgadza. Woda stoi w zgrzewkach pod stołem, a matę i hantle schowałam pod łóżko... Nie biegam z uśmiechem na zajęcia z aqua aerobiku lub TBC, nie śmigam na orbitreku ani nie ćwiczę kręgosłupa. Nie planuję zdrowego jadłospisu ani nie robię regularnych zakupów. Nie mam w lodówce zapasu warzyw a w paterze na owoce leży od 2 tygodni jeden czerwony grejpfrut. Jedyne co mi codziennie towarzyszy to wyrzuty sumienia i natręntną myśl , że "przytyję i stracę to, na co tak długo już pracowałam". Zważyłam się jakiś czas temu i było 1,70 na plusie... Po raz kolejny okazało się, ze jestem słaba...

Teraz tylko mam dodatkowy atut w ręku - świadomość, że potrafię żyć inaczej i może mi to sprawiać frajdę.

Przygnębiła mnie moja choroba, a raczej pewien jej etap, bo choruję od kilku lat. Po operacji miało być lepiej (listopad 2016), a jakoś wcale nie jest. Wyniki badań są kiepskie, a ja czuję się równie kiepsko. Ogromnie wierzę, że z czasem będzie lepiej, ale teraz jest słabo... Ten brak energii, siły, ochoty na cokolwiek. Zdrowy styl życia może mi tylko pomóc...

Gdy to piszę jeszcze bardziej czuję, że muszę zmotywować się do działania. Jestem zaskoczona, że zaczyna pojawiać się w mojej głowie myśl "tak! Zrobię to". Ten blog zaczyna chyba spełniać funkcję terapeutyczną :) Już nawet zaczynam tworzyć plan działania. Gdy skończę pisać ten artykuł na bloga (miało się tu znaleźć przynajmniej w 70% coś innego) przystępuję do działania :)

  1. Konsultacja z moją dietetyczką, która po ostatnich wynikach moich badań powie mi, co mam jeść, czego więcej, czego mniej :) To nieocenione wsparcie

  2. jadłospis na cały tydzień - ułatwia mi to organizację - łatwiej mi ogarnąć zakupy ( w sklepie nie zastanawiam się "co zrobię do jedzenia", bo już mam plan i listę - bo wszystko planuję w domu). A po drugie zmniejszam wydatki, bo nie kupuję zbędnych rzeczy

  3. lista zakupów - żeby znowu zacząć przygotowywać zdrowe posiłki muszę mieć z czego

  4. zapiszę się na zajęcia na sobotę :) pójdę na aqua :) Jutro niestety jadę poza warszawę na cały dzień. Ale może uda się chociaż dłuuuugi spacer

  5. porozstawiam po mieszkaniu szklanki z wodą, żeby znowu wpaść w rytm picia wody. Taki mój sposób, bo za wodą nigdy nie przepadałam. Wszędzie stoi szklanka z wodą i tam gdzie akurat jestem mam do niej dostęp ;)

  6. Przygotuję jedzonko pudełkowe na jutro

Zbliżam się do końca tego wpisu i jestem totalnie zaskoczona w jakim to poszło kierunku. Miało być zaledwie "przyznaniem się do winy" i wylaniem frustracji na siebie samą, a okazało się oczyszczającym katharsis i stworzeniem planu działania na kilka najbliższych dni :) I nie pytajcie mnie jak to się stało, bo nie wiem :) Miłego dnia kochani <3

Czasem energia pojawia się równie niespodziewanie jak kryzys :)

Ja już zaczynam działać :)

Comments


bottom of page