top of page

GDY PRZYCHODZI KRYZYS

  • Zdjęcie autora: martasiezmienia
    martasiezmienia
  • 30 mar 2017
  • 2 minut(y) czytania

Nic go nie zapowiada. Nie ma żadnych przesłanek ani przepowiedni w porannych wiadomościach... Nie można się na niego przygotować, bo zazwyczaj wpada bez zapowiedzi. Czasem tylko na chwilę, a czasem zadamawia się na dłużej. Zdarza się też tak, że sama stwarzam mu idealne warunki żeby się rozgościł jak u najlepszej przyjaciółki... Chociaż ostatnio dawno go nie było. Aż do dzisiaj...

KRYZYS... Kiedy się budzę nic jeszcze nie wskazuje na to, że pojawi się już za chwilę. I niby jestem na to gotowa, i niby wiem, że tak się może zdarzyć, i niby mogłam się tego spodziewać i niby wiem jak się zachować a jednak...

Reakcja mnie zaskakuje. Bo gdy, jak zazwyczaj staję na wadze zalewa mnie ogromna fala żalu, zawodu i smutku, bo wynik jest przeciwny od zamierzonego, że mam ochotę wszystko rzucić w cholerę. Okropne emocje, których już dawno nie czułam i których się nie spodziewałam. Dlatego to kolejna nauka dla mnie... Zawsze mogą wrócić. To czasem niezależne ode mnie. Ale to co staje się dalej to już moje "dzieło"... Kiedy dopadają mnie wątpliwości, brak energii, motywacji, wiary, siły, chęci i wszystkie "braki" świata... Wyciągam swój tajny arsenał, specjalny na takie okazje :)

Jak ja sobie z tym radzę?

  • przypominam sobie swój cel i powody dla których walczę - są mega ważne i to nie tylko samo schudnięcie. To walka o zdrowszą wersję siebie...

  • patrzę na efekty, które już do tej pory osiągnęłam - przecież nie chcę ich zaprzepaścić, a jeśli pozwolę żeby kryzys rozpostarł się w fotelu wygodnie to trudniej będzie się go pozbyć.

  • nie rezygnuję, gdy mu ulegnę i zjem coś niewłaściwego. To przecież nie koniec świata i wcale nie przekreśla mojej zmiany na lepsze, ale mówię sobie "teraz Marta się pilnuj" :) Nawet sobie wszystko notuję, żeby mieć nad tym kontrolę. Czasem wydaje nam się, ze nie jedliśmy słodkiego już tyyyyyle czasu, a tu się okazuje, że wpadła czekoladka w zeszłą środę ;)

  • mam wiedzę, którą czasem muszę sobie przypomnieć m.in: waga nie jest najważniejsza ;) Jeśli już to obwody są ważniejsze, a już najważniejsze jest zdrowie, które zyskuję.

  • staram się nie myśleć o swoich rozszalałych hormonach, które funduje mi tarczyca. Regularnie jestem na kontroli u mojego endokrynologa i pilnuję brania leków.

  • a może to kwestia zwykłego przemęczenia? Może czas zafundować sobie trochę relaksu?

  • teraz jestem już silniejsza i sobie poradzę - tak! właśnie tak sobie powtarzam :)

I teraz na koniec najważniejsze. Każdy z nas miewa kryzysy i gorsze dni - ważne jak sobie z nimi radzimy. Każdy z nas przeżywa porażki, ale grunt czy wyciąga z tego nauki na przyszłość. I każdy kiedyś upada, ale ważne czy wstaje i idzie dalej do celu.

To na prawdę nic wielkiego się przewrócić. Wielką sztuką jest się podnieść, otrzepać ciuchy i zapierdzielać dalej :)

Życzę Wam i sobie tego z całego serca :) A może sami macie jakieś sprawdzone metody? ;)

<a href="https://www.bloglovin.com/blog/18819105/?claim=ejrfzsh78tg">Follow my blog with Bloglovin</a>

Comments


bottom of page