top of page
  • Zdjęcie autoramartasiezmienia

CHCIAŁABYM SCHUDNĄĆ, ALE ZRÓB TO ZA MNIE...


Prowadzę tego bloga od niedawna, ale podejmowałam próby walki o zdrowszą i szczęśliwszą wersję siebie odkąd pamiętam... Od 9 stycznia 2017r. rozpoczynam tę drogę po raz "enty"...

Zawsze byłam pulchniejsza od reszty moich koleżanek i zawsze chciałam wyglądać inaczej. Próbowałam różnych diet, chudłam, tyłam, chudłam, tyłam i tak w kółko. Jednak nauczyłam się jednego, że bez ciężkiej pracy nie ma kołaczy czytaj wyników, długotrwałych efektów, satysfakcji...

I nie chodzi mi o schudnięcie 5 kg, tylko 25... To zasadnicza różnica. Ludzie, którzy jak ja walczą z otyłością, a nie kilkoma zbędnymi kilogramami muszą wykazać się jeszcze większą wolą walki, umiejętnością radzenia sobie z porażką i brakiem "wizualnych" efektów na pierwszy rzut oka...

Ćwiczę, zdrowo się odżywiam, spadło mi 50 cm w obwodach i ponad 7 kg, a nikt na mój widok nie woła: "Jezu! Jak Ty schudłaś! Pięknie wyglądasz". Przy mojej nadwadze, te "marne" 7 kg jest prawie nie zauważalne, a praca włożona w ich zrzucenie ogromna.... Nie obijam się, nie podjadam, regularnie ćwiczę (minimum 5 razy w tygodniu), nie jem słodyczy, nie piję alkoholu... I nie powiem Ci, że to sama przyjemność... Co to, to nie! Owszem jest radość i pozytywna energia, ale to także łzy, uczucie bezsilności (kiedy nie możesz zrobić tego planka lub skakać dłużej niż 15 sekund ), to ciężka harówka kiedy dzień w dzień wstajesz rano i pędzisz na trening.... Nie raz nie dwa walczysz z myślą "dzisiaj sobie odpuszczę", ale nie odpuszczasz i dajesz z siebie 100%. Uwierzycie..., że czasami mam łzy w oczach kiedy na treningu walczę z własnymi słabościami i podkręcam tempo kiedy wydawało mi się, ze szybciej już nie mogę. Kiedy instruktor krzyczy: "Ciśnij!!!" a ja daję z siebie jeszcze więcej... Po takim treningu mam uczucie satysfakcji, które smakuje rozkosznie ;) Jestem przepełniona energią i motywacją, bo sama sobie udowadniam, że MOGĘ :)

To nieustanne poznawanie samego siebie, przekraczanie swoich granic i wyznaczanie sobie coraz to wyższego levela... To nauka pokory i umiejętności odpuszczenia kiedy trzeba... Musisz też się zrelaksować i zregenerować mięśnie, organizm... Dać wytchnienie głowie... To nic złego jak raz się porządnie wyśpisz, bo Twój organizm się już tego domaga. Bądź dla siebie wyrozumiały i po prostu czuły. Dbaj i troszcz się o siebie... To najtrudniejsze!!!!

Często to walka z samym sobą, z przyzwyczajeniami, z emocjami, ze stereotypami... Jednocześnie nauka siebie i swojego organizmu. Lepiej czuję się jak ograniczam nabiał, korzystniej jak zjem śniadanie białkowo-tłuszczowe, a na kolację zjem węglowodany i to wcale nie muszą być kanapki :) Zmienia się sposób myślenia, a także patrzenia na wiele spraw... Motywacja i chęci są, więc działam... I teraz do meritum, bo o tym miał być ten wpis... Zainspirowany jedną z ostatnich moich rozmów na messengerze z jedną z Was :)

Wiem ile kosztuje mnie walka o zdrowszą wersję siebie i staram się zrozumieć ludzi, którzy mogą mieć inne cele i priorytety niż ja, a także odmienne metody odnalezienia swojego sukcesu i szczęścia. Jednak niezmiennie pozostaję w stanie wysokiego zdziwienia kiedy ktoś pisze do mnie z zapytaniem "I jak Ci idzie Marta" a na koniec "Też bym tak chciała. Przydałoby się coś zrzucić. Daj trochę motywacji na chudnięcie"... a w trakcie rozmowy słyszę/czytam wymówkę za wymówką. Czy Ty na pewno chciałaś ode mnie motywacji i rady??? Bo z minuty na minutę zdaję sobie sprawę, że ta osoba po drugiej stronie messengera wcale nie chce zmienić nawyków żywieniowych, a chce przepis na kolejną dietę cud "jak osiągnąć wymarzoną sylwetkę w 21 dni" ewentualnie namiar na cudowną tabletkę, która aktywnie działa kiedy będzie siedziała przed TV i zajadała pizzę. Nie dostaniesz tego ode mnie, bo czegoś takiego NIE MA!!! I albo weźmiesz się do roboty i zaczniesz walczyć i pracować nad sobą, albo dalej marudź i tyj i bądź nie zadowolona. Jedyne co musisz zrobić to podjąć decyzję i skończyć z wymówkami... których jakże dużo i jakie są przekonywujące np: "też bym tak chciała, ale nie mam czasu jeść", "wiem, że powinnam ograniczyć słodycze, ale nie mogę", "nie chce mi się już nic gotować jak wracam z pracy", "jem, ale cokolwiek, bo nie mam czasu","mam w domu steper, ale jakoś nie mogę się zmotywować","ja nie mam czasu ćwiczyć", "nie smakuje mi zdrowe jedzenie" itd... W tym momencie zastanawiam się czego ode mnie oczekujesz, jakiej motywacji? Mam ćwiczyć za Ciebie? Mam Ci znaleźć czas na gotowanie albo ćwiczenia? Mam Ci schować czekoladę albo wsadzić na stepper żebyś w końcu zaczęła z niego korzystać? Jak mogę Ci pomóc skoro Ty NIE CHCESZ się zmienić... Mam się zmienić za Ciebie??? Najlepiej by pewnie było, żebym się spociła za Ciebie na tym stepperze, ugotowała zdrowe jedzenie, poszła na spacer i trening, zamieniła batony na zdrowe przekąski a Ty byś chudła... Ups! To niestety jest nie możliwe...

Jak na prawdę będziesz chciała walczyć z nadwagą to ja znowu chętnie odpowiem Ci na wszystkie pytania, podzielę się swoimi doświadczeniami, a Ty po prostu już masz czas by działać :) Będę Cię wspierać w Twojej drodze do celu, ale nie będę Cię przekonywać, ze warto. To już sama musisz wiedzieć... :) To Ty wyznaczasz cele - ja Cię wspieram i motywuję, ale to Ty działasz!!!

I wiedz, że upadniesz nie raz... Ale ważne, żeby wstać i iść dalej do swojego celu... Bo jest TAM, gdzie prowadzi wiele wyrzeczeń, ciężka praca i nieustanna walka. Wchodzisz w to? Idziesz ze mną?

ZAPRASZAM! To będzie nasza przygoda życia :)

-

158 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

POCZĄTEK

bottom of page