MOJE DWA ŚWIATY - przy czym każdy oferuje mi coś innego co lubię
- Marta Się Zmienia
- 20 sie 2017
- 2 minut(y) czytania
Warszawa – to tutaj mieszkam. Miasto tętniące życiem z wieloma możliwościami. Praktycznie można tu robić wszystko czego dusza zapragnie. Oferuje nam mnóstwo atrakcji od spacerów urokliwymi zakątkami po huczną imprezę w klubie. Do tego też cała gama darmowych imprez plenerowych: sportowych eventów, koncertów, przedstawień teatralnych czy spotkań autorskich. Jak ktoś chce aktywnie spędzić czas to na pewno znajdzie coś dla siebie. I za to właśnie kocham Warszawę. Czasami tylko muszę od niej odpocząć.
Wtedy wyjeżdżam 60 km w kierunku Łodzi. Gdzieś na tej trasie, w małej wsi jak z obrazka, znajdują się ogrody działkowe. W tym sezonie właśnie tu spędzamy nasze wakacje pod namiotem – moje pierwsze zresztą odkąd byłam nastolatką (nie tak dawno chyba…hehe). I to właśnie tu znalazłam swój drugi świat.
Pierwsze co zauważam po przyjeździe to cisza… Jeden z deficytowych towarów w Warszawie. Zwłaszcza jak się mieszka przy ruchliwej ulicy. Tutaj budzą mnie ptaki „tupiące” po dachu tarasu lub odgłos padającego deszczu – ta druga opcja spotyka się z mniej optymistycznym przeze mnie przyjęciem. Zwłaszcza jak pojawia się kilka dni z rzędu. To właśnie w takich chwilach nadrabiam zaległości książkowe i filmowe lub tak jak teraz piszę artykuły na bloga.
Tu nawet powietrze pachnie inaczej, zwłaszcza o poranku. Nie ma to jak wstać rano, pójść na spacer do lasu i wdychać zapachy otoczenia. Szkoda, ze jeszcze nikomu nie udało się tego unikatowego zapachu zamknąć w butelce. Chętnie przywiozłabym sobie kilka takich flakoników do domu. A myślę, że i paru znajomych byłoby zadowolonych z takiego prezentu 😊 Taki spacer to podziwianie pięknych widoków jakich w Warszawie nie znajdę. Pola, łąki, las i piękny śpiew ptaków. Tutaj to prawie orkiestra – szczególnie o poranku. Gdy zbliżam się do lasu czuję się tak, jakbym była na ptasim targu, gdzie przekupki pokrzykują na klientów.
Tutaj czas płynie wolniej. Tempo życia zwalnia. Czasami mam wrażenie, że doba trwa tu co najmniej 48 godzin. Na wszystko mam czas, nigdzie się nie śpieszę ani też nigdzie się nie spóźniam 😉 W Warszawie to rzadkość.
Ale jakby tu pięknie i spokojnie nie było, zawsze przychodzi ten dzień kiedy po prostu myślę „chcę wrócić do domu”. Bo jak stare, polskie przysłowie mówi „wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”. I to prawda. Bo widoki, spokój, śpiew ptaków i cisza nigdy nie zastąpią mi bliskich ludzi i znajomych miejsc. Na wsi ładuję akumulatory. Wyciszam się. Rozmyślam… I pełna energii wracam do Warszawy, bo tu jest moje miejsce. Tu jest moja praca, znajomi i najbliżsi. I tak zwyczajnie brakuje mi tego tempa, odgłosów miasta, atrakcji na wyciągnięcie ręki.
I chociaż tak wielu ludzi narzeka na Warszawę, że brzydka, ponura, że ludzie tacy jacyś nie uprzejmi. Ja widocznie mieszkam w innej Warszawie. Bo u mnie jest ładnie, przyjemnie i po domowemu po prostu 😊
Comments