top of page
  • Zdjęcie autoramartasiezmienia

W POSZUKIWANIU BALANSU


Tak spędziłam ostatni tydzień i tak pewnie spędzę jeszcze nie jeden tydzień tych wakacji. To lato chyba upłynie pod hasłem "jak udoskonalić pobyt pod namiotem", ale najważniejsze, ze wróciłam mega zadowolona. I nie chcę się zastanawiać czy przytyłam czy nie, a raczej ile kilogramów mam na plusie. Tam po prostu czułam się szczęśliwa i spokojna, a tego spokoju bardzo potrzebowałam.

Spokoju nie w tempie życia, bo nie dzieje się u mnie aż tak dużo, ale spokoju w głowie. Bez liczenia kalorii, kontrolowania pór posiłków, wagi (kuchennej i łazienkowej) i nieustannej myśli "czy makro się zgadza". W ostatnim czasie pozwoliłam na to, by jedzenie zaczęło dominować w moim życiu, a tego nie chcę. W żadnych wydaniu czy to zdrowym czy fast foodowym. Nie chcę uzależniać niczego od tego czy będę mogła zabrać tam posiłek w pudełku czy będę mogła jeść co 3 godziny, albo czy będzie tam zdrowa kuchnia. Rezygnowanie z wyjazdu (a takie myśli zaczęły mi się już pojawiać), bo nie będzie możliwości liczenia i ważenia to już skrajna sytuacja i zaczęłam sobie zdawać z tego sprawę.

Ten wyjazd zapoczątkował myślenie w tym kierunku. Tam nie było lodówki, kuchenki, a tym bardziej wagi. Jadłam co miałam, jednak nie zważając na wartości zdrowotne i to niewątpliwie muszę poprawić. Mało było warzyw i owoców, nabiału i chudego mięsa czy wędlin, bo bez lodówki nie miały szans na przetrwanie, bo w temperaturze 20-30 stopni chwila moment i zepsute. Do najbliższego sklepu ponad 6 km w jedną stronę i wprawdzie wybrałam się kiedyś na zakupy, ale na dłuższą metę to średnia atrakcja. W takim cieple lodówka wydaje mi się rzeczą niezbędną, by zdrowo się odżywiać. Chyba, ze japo prostu nie mam pomysłu na zdrowe jedzenie w takich warunkach. Jadłam głownie rzeczy z grilla - kiełbaski, rzadziej szynkę i karkówkę, kanapki, a warzywem był pomidor i ogórek. Nic więcej.

Jednak ważne w tym wyjeździe stało się czerpanie z tego co tam miałam. Spacery, las, spokój, słońce, pola, ptaki, książka, opalanie, kapiel w basenie, jednym słowem relaks. Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo tego potrzebowałam. I nawet burza pod namiotem nie była taka straszna jak mi się wcześniej wydawało. Już robię listę spraw do kupienia/przywiezienia, by żyło się nam tam zdrowiej i łatwiej. Na pierwszym miejscu mała lodówka, a na drugim kuchenka elektryczna. Marzyłam tam o jajecznicy lub jajku na miękko :) A marzenia trzeba spełniać :)

Jak mawia moja znajoma Ania z bloga La vida es mentolada, muszę znaleźć balans pomiędzy luzem, a konsekwencją w działaniu i właśnie temu ma posłużyć mój letni czas.

Trzymajcie kciuki, bo niedługo chcę powiedzieć "mam ten balans" <3

25 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page